Folklor Rzeszowiaków - obraz przemian - Transkrypcje wywiadów

MKL-AE 611/3; NC: 324/5/1-3

Lucyna Zawiślak-Krzan

ur. w l. 50. XX wieku w Jaworznie

zam. Niżatyce

 

Respondentka pochodzi z Jaworzna. Jej rodzice przeprowadzili się w okolice Kańczugi, gdy była małym dzieckiem: Moja mama była przeszczęśliwa, gdy mogłam bawić się na własnym podwórku, a przychodziły do mnie dzieci z całej wsi. Było gwarno i wesoło, a mama nie obawiała się, że jestem nie wiadomo gdzie.

Nauczyciele języka polskiego w szkole podstawowej i średniej w Kańczudze wywarli duży wpływ na wrażliwą dziewczynkę: Byli wspaniali. Już w średniej szkole zaczęłam pisać fraszki i wiersze, a także nowele oraz opowiadania. Nie było tego wiele, ale puszczałam to w obieg, a moi koledzy i koleżanki czytali i oceniali. Opowiadałam o swoich dotychczasowych przeżyciach, ale też dużo fantazjowałam. Bardzo lubiłam czytać przygody, kryminały i horrory, co pozwoliło mi na podjęcie prób ich pisania.

W czasach szkolnych nie myślała o publikowaniu swoich prac. Pisała dla siebie, z potrzeby serca i do czytania kolegom. Kilka wierszy dała do przeczytania nauczycielowi j. polskiego (p. Siuchowi), który powiedział: Pisz dziewcze, pisz. Będą z ciebie ludzie! Moje wypracowania były czytane na długiej przerwie w pokoju nauczycielskim. Zadania klasowe, pisane zwykle w ciągu dwóch godzin, zwykle mi nie wystarczały.

Gdy podjęła pracę i założyła rodzinę na jakiś czas przestała tworzyć: Wtedy nie miałam czasu na pisanie. Przestałam, zajęłam się rodziną i pracą. Ale gdy podjęła pracę w Polskim Związku Niewidomych, […] jakoś to mnie natchnęło i zaczęłam wtedy znowu pisać. Na początku XXI wieku Zarząd Okręgu Rzeszowskiego PZN zdecydował, że będzie wydawał miesięcznik. I tak od 2005 roku, prawie co miesiąc, któryś z moich wierszy jest tam publikowany. Obecnie nie pisze utworów prozatorskich, tylko wiersze, […] chociaż ostatnio zaczęłam pisać bajki dla dzieci, o szukaniu szczęścia. Mam wnuczki, dla których głównie je piszę.

 

Twórczość

W wierszach tworzonych współcześnie, poetka pisze o tym, co ją zachwyca, bawi, śmieszy albo smuci. Zachwycam się przyrodą. Pisałam o wiośnie, o krajobrazie. Nie stroni też od tematyki ludzkiej egzystencji, miłości, odchodzenia, umierania.

Spotyka się z czytelnikami: byłam zaproszona do Biblioteki Miejskiej w Kańczudze, miałam tam spotkanie z młodzieżą, współpracuję z Salonikiem w „Krzywym Zwierciadle” – programie w reżyserii Bogumiły Krzywonos w [GOK] Dydni, wyjeżdżam na spotkania autorskie, np. w Rudnej, w Dworku Ostoya. Podczas spotkań stara się zaprezentować swoje utwory w ciągu ok. 45 minut, ułożone w cykl „Pory roku”. Dostosowuje swój program wystąpienia do pory roku, rozpoczynając od konkretnego wydarzenia w danym miesiącu, m.in. w styczniu – karnawał, lutym – Walentynki, marcu – Dzień Kobiet, kwietniu – Wielkanoc, wiosna, np.: [wybór wierszy recytowanych przez Autorkę]

 

Bajka o wiośnie

Wiosna na łące usiadła na chwilę.

Otoczyły ją w krąg motyle.

Ona odpocząć jedynie tu chciała,

wszak pracy wiele już miała.

A one szeptały i wciąż powtarzały:

Daj kwiatów, daj kwiatów nam więcej.

Więc wstała zmęczona, nieco pochylona

unosząc powoli swe ramię.

Jej suknia zielona, haftem jest zdobiona,

rękawy z jedwabnych koronek.

Warkocze ma z kwiatów plecione.

Z lewego rękawa już kwiatów gromada

wypływa wprost na tę łąkę.

W słońca promieniach świat cały się zmienia.

Motyle się cieszą i ludzie

Dlaczego z lewego rękawa wypuszcza kwiaty? Z prawego wypuściła wcześniej ptaki: zanim zakwitną kwiaty to ptaki już ćwierkają. W dalszych miesiącach – jeszcze coś innego.

 

Kiedyś poetka widziała cygańskie tabory. Historia Cyganki opisana w wierszu jest autentyczna. Na cmentarzu w Kańczudze jest grób małego chłopca o imieniu Sabo. Od najmłodszych lat respondentka opiekuje się nim. Historia, gdy mały chłopczyk wpadł pod kopyta spłoszonych koni wydarzyła się w 1860 roku, o tym opowiedziała jej babcia:

 

Dawno temu…

Jadą wozy wieczorami, w nich Cyganie z kobietami,

a maleńkie Cyganiątka śpią cichutko jak motyle.

Stary Cygan na skrzypeczkach pięknie gra…

Stukot kopyt niesie echo ponad lasem

Jeszcze … głos usłyszysz czasem…

Wędrowali każdą nocą, hen, daleko,

żeby obóz rozbić swój gdzieś nad rzeką.

Napoją konie, rozpalą ogniska.

Przyjdą do nich ludzie, spojrzeć na nich z bliska.

Szczodrzy chleb przyniosą, w dzbanach ciepłe mleko,

z troski zapytają: Jak droga daleka?

Stara Cyganka chustką się przywdziała,

na swojego męża znacząco spojrzała.

Na pobliskiej łące  garść kwiatów zebrała,

w stronę cmentarza szybko podążała.

Nad małą mogiłą nisko się skłoniła,

z oczu łzy płynące… Cicho się modliła.

Tu spoczywa jej synek, którego kochała:

konie się spłoszyły, Bozia go zabrała.

Wozy pozostały gwarne i wesołe:

rozśpiewane matki, córki roztańczone.

Ich ojcowie grali przy ognisku w karty

wspominając przy tym dobre, stare żarty.

Skończył się ich postój. Nazajutrz o świcie

Cyganów nad Mleczką już nie zobaczycie.

Takie historie babcia moja znała,

ja byłam zbyt młoda, bym je pamiętała.

 

Wielkanoc

Wokół stołu rodzina niechaj się zbierze,

Odmawiając wpierw, jak zawsze pacierze.

Potem, jajkiem wszyscy się podzielmy.

Dłoń każdemu podamy, życzenia złożymy.

Usiądźmy za stołem suto zastawionym

Gdzie jajek -pisanek, wędzonki bez liku

Po takim posiłku - łykniem po kielichu.

Tak za nas samych jak inaszych gości

Wznośmy toasty -tak dla zdrowotności.

 

Biesiadując razem -wszyscy się radujmy,

Szczęśliwi, radośni Świętujmy, świętujmy!

WESOŁEGO ALLELUJA !!

 

 

Słowo na niedzielę

Poszedł facet do kościoła,

Jego dusza modlitw woła.

Chociaż grzechów miał niewiele,

Odczuł ciężar ich w swym ciele...

Godne szaty przywdział na się –

To Dom Boży nie boisko.

A, że dawno tu nie chodził

Przy ołtarzu nie stał blisko.

 

Stanął z tyłu w bocznej nawie

I przyglądał się ciekawie

Kto przychodzi, kto gdzie siada

Może spotka tu sąsiada.

A tu, przed nim dziewczę staje

On już modlić się przestaje,

Myśli jego rozproszone

Oczy w kibić jej wlepione...

 

Zgrabna była niesłychanie

Na niej skromne były szatki

I bez trudu mógł obejrzeć

Uda, szyję i łopatki.

A gdy się w tył obejrzała

Dostrzegł profil tego ciała.

 

Więc, widoki miał gość cudne.

Modlić się – to jest zbyt trudne,

Aby myślom nie dać szans

Wyszedł, przed kościelny plac.

Tu pomodlić on się chciał –

Lecz i tutaj pecha miał.

 

Zaczął szeptać już paciorek,

Nawet westchnął sobie z ulgą.

Wtem, mu oczy w bok spojrzały,

I natknęły na rzecz cudną.

Rzecz wiadoma – to niewiasta

Więc obejrzał ją dokładnie.

 

Co zobaczył - ? myśl uściślę:

Miała spodnie zbyt obcisłe.

A kiedy się pochyliła

Nad wózeczkiem swego syna

Sprawa jest tu oczywista -

Myśl jego była nieczysta.

 

Ile razy tak się skłoni -

Anatomia jak na dłoni.

Stał więc facet przez godzinę

Przełykając z trudem ślinę.

Chociaż chciał już lepszym być

Znowu zgrzeszył, co tu kryć.

 

A więc panny i dziewice

Do was mówię – krasawice.

I dzierlatki, wdowy, matki

Do kościoła długie szatki

I koniecznie luźne bierzcie

Niech się człek pomodli wreszcie.

 

Swoje wiersze przechowuje w komputerze, w specjalnie opisanych folderach. Nie ma ich zapisanych ręcznie.

Bierze udział w różnych konkursach literackich i ma wiele osiągnięć. Jej wiersze są wyróżniane i publikowane w tomikach poezji, które wydawane są po zakończeniu takich konkursów.