aktualności

Zapusty

W kulturze ludowej ostatnie trzy dni karnawału od niedzieli do Środy Popielcowej nazywano Zapustami, Mięsopustem lub „szalonymi dniami”.

Kończyły one okres zimowych obrzędów – zbliżał się czas budzenia się przyrody do życia. Zabiegi wtedy wykonywane miały na celu przywołanie wiosny oraz zaklinanie urodzaju. Był to czas, kiedy zawieszano obowiązujące normy społeczne – przebierano się, bawiono, wróżono, pito alkohol i robiono żarty.

Ostatnie dni karnawału upływały pod znakiem wielkiego świętowania: obficie jedzono oraz urządzano zabawy. Zaczynały się w ostatnią niedzielę karnawału i trwały do wtorku do północy, zarówno w karczmach jak i domach. Bardzo ważną (magiczną!) rolę odgrywał podczas nich taniec, który polegał na jak najwyższym podskakiwaniu. Tańczono na len i konopie, a także na proso czy owies – miało to zapewnić dobre plony. Zwyczaj zabaw zapustnych zaczął zanikać po I wojnie światowej.

Zapustowi przebierańcy

W Zapusty chodzili różnego rodzaju przebierańcy. Przebierano się za dziadów, Cyganów, Żydów, smarowano twarze sadzą, ubierano różne maski. Przebierańców nazywano najczęściej drobami albo drabami. Na głowach nosili kapelusze lub wysokie czapki z sitowia albo słomy. Mieli przy sobie cepy lub kije okręcone powrósłem i słomą. Wszystkie te postaci były przedstawicielami innego świata. Przebierańcy chodzili po domach, gdzie wyprawiali różne harce. Przebierańców należało odpowiednio ugościć, w przeciwnym wypadku robili różne złośliwości. 

Podczas etnograficznych badań terenowych realizowanych przez Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej w ramach projektu „Kolędowanie na Rzeszowszczyźnie” w latach 2018-2019 zebrano wiele ciekawych informacji na temat zapustnych przebierańców z naszego regionu. Poniżej prezentujemy wybrane fragmenty wywiadów zawierające opisy przebierańców chodzących w Zapusty. 

Draby zapustne w Lubzinie

Przebierali się w kolorowe "cygańskie" kostiumy, kożuchy sierścią do wierzchu, stare czapki, kapelusze, albo takie chochołki mieli na głowie, byli przepasani powrósłami. Wszystko to sami robili, skrzyknęli się dzień wcześniej że idą "na droby", umawiali się, kto się jak przebierze i szli. Pani Albina wspomina, że była przebrana za chłopa, miała kożuch na lewą stronę, spodnie, kapelusz, wąsy przyprawione i trudno ją było poznać. Mężczyźni ubierali spódnice, wypychali biust i udawali baby, żeby było wesoło. W każdym składzie drobów była "Cyganicha" z kartami, wróżyła. (…) Na koniec "plądrowała" izbę i zabierała np. pączki. (…) Wchodzili do domów, Cyganka wróżyła, pośpiewali, popsocili, w worku mieli trochę sieczki, to naśmiecili, potańcowali. Po drabach chodzili w umówione miejsca, tam gdzie wiedzieli, że ich przyjmą. Do domów, gdzie mieszkali zabawowi, towarzyscy ludzie, wchodzili bez zapowiedzi. Co się działo wewnątrz, zależało od sytuacji, raz było krócej, raz dłużej. W zamian dostawali czasem pieniądze, czasem tylko poczęstunek.
Albina Kuraś, Lubzina, wywiad przeprowadziła J. Danak-Gajda, MKL AE-756/2 

Droby w Zagorzycach

Jeszcze za czasów mojej kawalerki robiło się taką „babę cygankę”, sadzało na saniach z dyszlem i ciągło się po wsi. Jak dziewczyna szła to mieli już przygotowane smarowidło, to się ją smarowało, taka była tradycja. (…) Cepy mieli ze słomy, na końcu z warkoczem, porzepasywani byli powrósłami i tak chodzili po wsi w pięciu, sześciu chłopa. Tak było ponad 40 lat temu, teraz nie jest to kontynuowane.
Krystyna i Marian Charchut, Zagorzyce, wywiad przeprowadziła J. Danak-Gajda, MKL AE-756/4 

Orszak zapustny w Radomyślu nad Sanem

We wtorek, w ostatki, przed Środą Popielcową odbywał się orszak zapustny. To wtedy byli przebierańcy, nie w Boże Narodzenie. Mają wtedy miejsce wydarzenia nawiązujące do miejscowej legendy. W czasie karnawału panny starały się jak najszybciej wyjść za mąż. W Radomyślu była pewna Maryna, która, będąc brzemienną, poszukiwała rozpaczliwie męża. Znalazła narzeczonego dopiero w ostatki – we wtorek przed Popielcem i biegała z nim po wszystkich urzędach: od burmistrza, komendanta policji, po księdza, ale nic nie wskórała, bo nie było zapowiedzi. Na pamiątkę tego zdarzenia co roku przez rynek po urzędach wędruje „orszak ślubny” z parą narzeczonych, idzie do ośrodka zdrowia, żeby przebadać Marynę, itd. Młodzi od pani naczelnik Urzędu Stanu Cywilnego dostają ślub. Wszyscy są przebrani rozmaicie, jak komu pasuje. Kiedyś ten orszak szedł z muzyką: jak kto umiał i na czym mógł, to grał. Nie była to kapela ani orkiestra, tylko przypadkowi ludzie, którzy na czymś potrafili zagrać. Ponadto na przedzie jeszcze niedawno chodził „Prześmiewca”, który stawał na krześle na środku rynku i czytał wszystkie żale, jakie mieszczanie mieli do władz czy do poszczególnych mieszkańców, ale żartobliwie, prześmiewczo. Na koniec idzie się do księdza, na kawę i ciastko, który wówczas próbuje rozpoznać przebierańców.
Teresa Kowalik-Gąska, Radomyśl nad Sanem, wywiad przeprowadziła J. Dragan, MKL-AE 770/2 

Kolęda z turoniem dla panien w Baranowie Sandomierskim

Z turoniem chodziło się na zapusty do panien. Kolęda z turoniem wiązała się z dokuczaniem starym pannom i straszeniem staropanieństwem.  Ośpiewywano dziewczyny:

A naszy Marysi nosek sie czerwieni, staro dziywko bedzie, juz sie nie ożeni. 

Jeśli dziewczyna nie chciała z nikim tańczyć i przebierała w chłopakach, to kolęda z turoniem była okazją, by się na niej odegrać. Kolędnicy przychodzili do dziewczyn, turoń je obtańcowywał, jeśli któraś się nie obkupiła, zawiązywali jej kloc, jaki wiązało się niespokojnym krowom na szyję i dziewczyna musiała wlec ten kloc przez wieś.

Turoń był robiony z kapy lub kożuchach włosiem na wierzch, musiał też mieć łeb – bywało, że robiło się go z czaszki krowiej oczyszczonej przez mrówki w mrowisku, mógł to być też łeb wystrugany z drewna.

Śpiewano  kolędę  dla panien:

Oj, cegoś matko córke za chłopa nie dała?
Oj, w zopusty z niedźwiedziem bedziesz tańcowała.
Oj, wlecemy niedźwiedzia do wos na zapusty,
Oj, zebyście nom dali ze śpyrko kapusty.
Aj, dzieś sie podzioł nos miły zapuście?
Śtyry śpyry w grochu, a piąty w kapuście.

Członkinie zespołu obrzędowego „Lasowiaczki”, Baranów Sandomierski, wywiad przeprowadził J. Radwański, MKL-AE 765/1 

Droby w Wielopolu Skrzyńskim

Zapusty nazywali „szalonymi dniami”. Przebierali się za drobów. Na głowie mieli słomiane czapki ze wstążkami, przepasywali się powrósłami. Chodzili od domu do domu. Kobiety też chodziły z drobami, przebierały się za chłopów, a chłopy za baby. Była wśród nich Cyganka, która wróżyła, droby śpiewali.

Józef Ciołkosz i Melania Froń, Wielopole Skrzyńskie, wywiad przeprowadziła J. Danak-Gajda, MKL-AE 769/4

Poniżej prezentujemy zdjęcia Zapustnych przebierańców pozyskane podczas prowadzonych przez Muzeum badań terenowych.

NC 483,147.jpg
NC 483,150.jpg
NC 483,151.jpg
NC 491,9.jpg
NC 504,53.jpg
NC 504,63.jpg

Magdalena Fołta

***

Bibliografia:

Archiwum Etnograficzne Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej.

Karczmarzewski A., Ludowe obrzędy doroczne w Polsce południowo-wschodniej, Rzeszów 2011.

Kolędowanie na Rzeszowszczyźnie, pod red. K. Smyk, J. Dragan, Kolbuszowa 2019.

Ruszel K., Leksykon kultury ludowej w Rzeszowskiem, Rzeszów 2004.