ETNOnotatnik

Wielkanocne zwyczaje kulinarne

Jak wyglądał stół wielkanocny w kuchni u naszych przodków? Bogaty w szczegóły opis z książki Ignacego Chodźki "Domek mojego dziada" przytacza Maria Szuszkiewiczowa w "Historii od kuchni".

„Co za miły widok nasz oczekiwał! W pierwszym pokoju, świeżo wysypanym jedlinką, długi stół okryty najsmakowitszym święconem. Tu na środku baranek z czerwoną chorągiewką na grzbiecie trzyma w zawróconym pyszczku garstkę młodej trawki, jakby zwiastując wracającą wiosnę, obok podpierają go dwoje tłustych prosiąt, a każde częstuje z paszczy czerwonym jajem, zwyczajnem, wielkanocnem, włóczebnem, dalej indyk utuczony, który sam jeden w całem domu przez post wielki nie pościł, szynka, główna ozdoba możnych i chudopacholskich święconych stołów, przy niej, dla zapewnienia apetytu żarłoków, ćwierć cielęcia szeroką zalega misę. Cóż mówić o półgęskach, ozorach, zającach, cietrzewiach, zdolnych najgruntowniej stępiony obudzić apetyt. Na obu końcach stołu siadły szerokie, przysadziste baby, ach! bez nich cóż by święcone znaczyło. Garnitur pierogów, placków rozmaitego kształtu i nazwania, zagajem zielonego bluszczu zarosłe, troje zmysłów: widzenia, smakowania i powonienia nęciło”.

„Stało cztery przeogromnych dzików – to jest tyle, ile część roku, każdy dzik miał w sobie wieprzowinę, alias szynki, kiełbasy, prosiątka. Kuchmistrz najcudowniejszą pokazał sztukę w upieczeniu całkowitem tych odyńców.
Stało tandem dwanaście jeleni, także całkowicie upieczonych, ze złocistemi rogami [nadziewanymi różną dziką zwierzyną i ptactwem]. Te jelenie wyrażały dwanaście miesięcy. Naokoło były ciasta sążniste, tyle, ile tygodni w roku, to jest pięćdziesiąt dwa, całe cudne placki, mazury, żmujdzkie pierogi, a wszystko wysadzane bakalią. Za tem było trzysta sześćdziesiąt pięć babek, to jest tyle, ile dni w roku”.

Źródło:
M. Szuszkiewiczowa Historia od kuchni czyli dykteryjki kulinarne, Warszawa 1998.