ETNOnotatnik

Skrzypce piekła warte

Skrzypce to chyba jeden z najpopularniejszych instrumentów. Któż by pomyślał, że dawniej skrzypkowie ludowi zaprzedawali duszę diabłu, by grać na nich z szatańską sprawnością.

Skrzypce są elementem składowym każdej niemal kapeli ludowej w Polsce. Jest to instrument strunowy z grupy smyczkowych. W tej grupie można wyróżnić skrzypce żłobione, skrzypce ludowe (półprofesjonalne) oraz skrzypce podwiązane. Skrzypce żłobione mają wszystkie elementy budowy instrumentu profesjonalnego, oprócz boczków stanowiących jednolitą całość ze spodem oraz z wyłączeniem wszystkich części struktury wewnętrznej. Skrzypce podwiązane występowały głównie w Wielkopolsce. Gryf skrzypiec podwiązywano, tzn. dociskano do niego struny, by strój instrumentu upodobnić do znacznie wyższego stroju mazanek. Był to instrument podobny do skrzypiec, używany do wspólnej gry z dudami.

O skrzypcach ludowych

Instrument ten odbiega charakterem i wyglądem od profesjonalnego. Wiejski lutnik nie znał wszystkich prawideł obowiązujących przy budowaniu skrzypiec i wielu podstawowych zasad, np. dotyczących doboru drewna i konstrukcji wewnętrznej. Przypominał raczej stolarza, który traktuje tworzywo czysto funkcjonalnie. Wewnętrzne elementy konstrukcyjne decydujące o jakości brzmienia były pomijane. Przeróżnie wpływało to na charakter instrumentu. Jak pisze Franciszek Kotula w „Muzykantach”: „(…) skrzypce jak inne żywe stworzenie, mają swoją naturę i różne usposobienia, nawet grymasy: niczym dzieci lub młode dziewczęta. Z jednych albo tych samych, tylko kiedy indziej – płynie Ci ton miękki, jakby anieli śpiewali i wtedy gra się lekko, nawet smyka się nie czuje, jak chodzi po strunach. Kiedy indziej zdarzy się, że skrzypce będą stawiać opór, jakbyś pilnikiem po żelazie jeździł. (…)”.

Do tańca

Muzykanci przygrywali zazwyczaj na weselach lub zabawach. W orszaku weselnym na pierwszym wozie siedzieli muzykanci – skrzypek i basista. Na Matkę Boską Zielną też jeździły wozy z muzyką. Na św. Szczepana muzykanci chodzili po chałupach z turoniem, grali też w czasie śpiewu kolęd. Przy różnych okazjach przygrywali do tańca, jeżeli w domu była młodzież i miał kto do muzyki tańczyć. Ten, kto zamarzył sobie konkretną poleczkę lub walczyka, musiał za taniec zapłacić – wrzucić grosz do basów czy cymbałów.

Muzyka jest kobietą!

Skrzypkami byli na ogół mężczyźni. Ale była też niezwykła skrzypaczka – Szwarcowa – w swoim czasie jedyna kobieta na terenie Rzeszowszczyzny grająca na skrzypcach. F. Kotula wspomina: „(…) i to jak grała! Nogi same szły do tańca. Ludzie dziwili się, uważali to prawie za cud boży; ile w tym maleństwie było siły; mogła grać całą noc i to prawie bez przerwy”. Wspominano, że wszystko grała z pamięci. Kiedy się postarzała i jej mąż, który zwykle z nią grywał, zaczął chorować, skończyło się weselne muzykowanie. Jednak artystka cieszyła się nadal wielkim szacunkiem i wielu młodych przychodziło do niej, aby słuchać z przejęciem granych polek i marszów.

Dusza za muzykowanie

Często posądzano muzykantów, że mają konszachty z diabłem i są nosicielami zła. Sadzano ich zazwyczaj naprzeciwko pieca z czarną czeluścią, który miał im przypominać piekło. Nigdy nie pozwalano usiąść muzykom pod świętymi obrazami czy gromnicą. To było zakazane! Wierzono, że aby skrzypce grały jak „sto diabłów”, muzycy decydowali się na coś, na co mało który się odważy… „Trzeba było duszę diabłu oddać na wieczne potępienie. Tego się okropnie bali, ale słychać było, że i tacy byli, co granie przedkładali nad niebo, sami się do piekła pchali” – tak pisze F. Kotula, wspominając opowieść o czarodziejskim skrzypku zasłyszaną od Józefa Rysia, gawędziarza i malarza ludowego.
Franciszek Frączek z Żołyni wspomina, że księża „wiele zła przypisywali muzykantom, nawet że z diabłami trzymają, że im zapisują swe dusze, które się przede wszystkim Panu Bogu należą. A zapisywali swe dusze, żeby tylko ich, a nie innych muzykantów, ludzie na granie prosili, na wesela, aby jak najwięcej mogli zarobić”.

O jednym ze skrzypków, Siłce (wspomina o nim F. Kotula), chłopi mówili, że on „nie jednego, a tysiąc diabłów musi mieć w swoich zaczarowanych skrzypcach”. Był to wyjątkowy skrzypek, który dosłownie czarował swoją muzyką. Był niezwykle uzdolniony i bardzo zwinny. Potrafił tak szybko przekładać skrzypce z lewej do prawej ręki, że ludziom wydawało się „jakby same grały”. Opowiadano też, że kiedy inny skrzypek wszedł w jego rewir, to nagle temu nowemu muzykantowi pękały struny w skrzypcach. Dlatego właśnie posądzano Siłkę, że sprzedał duszę diabłu.

Później z historii o diabłach zaczęto sobie żartować i nie miało już znaczenia, gdzie muzykanci siadają w czasie wesela. Wieś polska zaczęła się zmieniać. Dawniej tak rozśpiewana, stała się bardziej niema. Po drugiej wojnie światowej skrzypce zostały z orkiestry weselnej wyparte przez saksofony i akordeony. Kapele grające ze skrzypcami zaczęły zanikać. Skrzypkowie pozostali tylko w kapelach ludowych powstających najczęściej przy domach kultury i występujących na estradzie. Obecnie ludowe granie na skrzypcach znów zyskuje odbiorców, a polki, tramle czy oberki grane na skrzypcach wracają tam, gdzie się rodziły i gdzie były grane przez lata – na zabawy taneczne.

Karolina Migurska

Bibliografia:
F. Kotula, „Muzykanty”, Warszawa 1979.
S. Olędzki, „Polskie instrumenty ludowe”, Kraków 1978.
K. Ruszel, „Leksykon kultury ludowej w Rzeszowskiem”, Rzeszów 2004.

E-3060-neg.-9278.jpg
E-10361-neg.-9877.jpg
E-105201-neg.-10183a.jpg
E-10520123-neg.-10183.jpg
Julia-Magry-basy-Micha-Magry-skrzypce.jpg
Kapela-z-Handzlwki.jpg
Skrzypce-Tadeusza-Wilka-z-Kosiny.jpg